K-PSOSW nr 1
im. L.Braille'a
w Bydgoszczy

Wyszukiwarka

E-dziennik

[Tekst został opublikowany w czasopiśmie „Pod Wiatr” nr 5 (128) październik/listopad 2006]
Terapia na cztery łapy i ogon
Jestem w sali na Oddziale dla Dzieci i Młodzieży Głuchoniewidomej w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 1 w Bydgoszczy. Koło mnie leży Fera – moja biszkoptowa labradorka. Jest spokojna, dobrze wie, co ją dziś czeka – jest doświadczonym, sprawdzonym, wspaniałym psem.

Do sali wchodzi chłopiec prowadzony przez panią Anię Molewską, wychowawcę internatu. Razem prowadzimy w tym miejscu zajęcia kynoterapii. Krzyś jest dzieckiem niewidomym i z bardzo dużym ubytkiem słuchu – od urodzenia. Kiedy pani Ania pokazuje jego ręką znak migowy „pies”, twarz mu się rozjaśnia. W terapii z udziałem psa uczestniczy od trzech lat, więc wie, co go czeka, a jego uśmiech wskazuje na to, że cieszy się ze spotkania z czworonogiem. Siada na podłodze na kocu i jego dłoń szuka miękkiej sierści psa. Ten usadowił się tuż przy chłopcu, bo doskonale wie, że dotyk to dominujący zmysł u dzieci głuchoniewidomych.
Krzyś szczególnie lubi psie łapy. Kiedyś próbował, czy da się je wyginać na wszystkie strony (oczywiście, zawsze w porę wkraczałam, uniemożliwiając dokończenie „eksperymentu”, wszak oprócz tego, że prowadzę terapię dziecka, dbam też o to, aby mój pies w żadnym stopniu nie zraził się do swojej pracy). Teraz chłopiec już wie, czego robić z psem nie można i mimo tego, że jest dość duży i silny, obchodzi się z czworonogiem bardzo delikatnie. Lubi karmić psa – pokazuje wtedy znaki migowe „poproszę”, „jedzenie” i „pies”. Zanim poda pokarm zwierzęciu, sam go wącha, a czasami dotyka czubkiem języka. Muszę przyznać, że jest to jedno z ulubionych zajęć moich psów, które pracują jako” terapeuci”.
Fera nie jest, jak to mówię, „demonem aportu”, to pies o raczej flegmatycznym usposobieniu, ale znalazłam na to sposób. O ile piłka czy piszcząca gumowa zabawka nie zawsze są w stanie wywołać jej zainteresowanie, nie mówiąc już o entuzjazmie, to aktywność mojego psa znacznie w tym względzie się poprawia, gdy ujrzy… misia. Kiedy Krzyś go rzuci, ochoczo przynosi pluszaka. Na początku chłopiec nie wiedział, na czym polega ta zabawa. O co chodzi pani Ani, gdy mówi mu głośno do ucha „Rzuć misia”? Ale prowadzenie ręki i pluszak, który powraca w psim pysku po „tajemniczym” zniknięciu pozwoliły Krzysiowi zorientować się, o co w tym chodzi. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo chłopiec nie mówi, a jego zasób znaków migowych jest dość ograniczony. Ale wyraźnie cieszy się, gdy wyczuwa misia w pysku Fery.
To tylko niektóre z czynności, które dzieją się na zajęciach z Krzysiem. Niemal zawsze kończą się one relaksacją – chłopiec kładzie się na plecach, głowę ma opartą o klatkę piersiową spoczywającego na boku psa. Jedną ręką chwyta tylną łapę Fery, drugą zaś przednią, czasem coś tam sobie pomrukuje. Udaje, że nie rozumie, kiedy pani Ania głośno mówi: „Krzysiu, koniec!”. W końcu wstaje. I z taką samą radością reaguje na psa na każdych zajęciach.
Już prawie cztery lata zajmuję się kynoterapią (znaną również jako dogoterapia), czyli metodą wzmacniającą efektywność rehabilitacji przy pomocy psa. Zafascynowała mnie w tej dziedzinie możliwość połączenia moich dwóch życiowych pasji – pomocy dziecku niepełnosprawnemu oraz pracy z czworonogiem.
Zaczynałam w pojedynkę, obficie czerpiąc informacje z Internetu. Moje wykształcenie i praca zawodowa stanowiły solidną podstawę do tego rodzaju działalności terapeutycznej. Dużo czytałam o szkoleniu psa. Razem z psychologiem z Ośrodka, panią Agnieszką Półtorak – Terpiłowską, napisałam „Terapię na cztery łapy. Program zajęć kynoterapii dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnej”, który co roku jest poprawiany i uzupełniany, ponieważ z upływem czasu mam coraz więcej doświadczeń (praca na Oddziale dla Dzieci i Młodzieży Głuchoniewidomej okazała się na tyle specyficzna, że powstał drugi program napisany we współautorstwie z panią Anną Molewską, surdotyflopedagogiem).
W moim domu zjawiła się Fera. Kiedy skończyła dwanaście miesięcy, postanowiłam wprowadzić ją do pracy – z sukcesem. Zapotrzebowanie na kynoterapię w Ośrodku było tak duże, że dwa lata później pojawiła się w moim domu czarna labradorka Selma, a półtora roku po tym wydarzeniu suczka rasy cavalier king Charles spaniel Asti.
Moje działania w dużym stopniu ukierunkowało związanie się z Fundacją Kynoterapeutyczną „Właśnie tak!” z Bydgoszczy.
Innym razem przybywam na Oddział z Selmą. Z jej otwartego pyska wystaje duży różowy język (zawsze się zastanawiam, jak on się tam w środku w całości mieści?). To dlatego, że przed zajęciami rzucałam jej przez dziesięć minut piłkę na trawniku – Selma uwielbia za nią biegać i zawsze mi ją szybko przynosi, aby znów móc za nią pogonić. Pies powinien być odpowiednio przygotowany do zajęć – wybiegany i zrelaksowany.
Do sali wchodzi Jarek. Jest dzieckiem słabo widzącym, ale już będąc w drzwiach, spostrzega Selmę, uśmiecha się szeroko i wydaje nieartykułowane dźwięki, które są odzwierciedleniem jego radości. Porusza się z trudnością, jest bowiem osobą z porażeniem mózgowym. Prowadząca go pani Ania poleca mu usiąść na kocu – Jarek słyszy dzięki posiadanym aparatom słuchowym. Trudno mu zapanować nad ruchami mimowolnymi, ale stara się pogłaskać Selmę. Ale przez te trzy lata, podczas których uczęszcza na kynoterapię, zrobił ogromny postęp. Kiedyś każde chwycenie psa za łapę czy ogon wiązało się z dość dużym ściśnięciem, czego chłopiec nie był świadom. Na początku nie dawał rady pogłaskać czworonoga z powodu przykurczonej dłoni. Z każdymi zajęciami dotyk stawał się delikatniejszy, a dłoń bardziej rozluźniona… Jarek jest najbardziej zafascynowany psim pyskiem. Często pokazuje, aby odsłonić wargi czworonoga tak, aby ukazały się zęby. Stara się palcem dotknąć kła. Chętnie też próbuje chwycić palcami wystający język Selmy. Pies przyjmuje te działania z całkowitym spokojem.
Kiedy wyjmuję z kieszeni piłkę, Jarek wyraźnie się ożywia, podobnie jak pies. Selma uwielbia aportowanie. Ochoczo przynosi piłkę, którą rzuca chłopiec. Chwycenie przedmiotu, podniesienie ręki i wyrzut połączony z puszczeniem piłki to dla Jarka naprawdę trudne zadanie – i tu z pomocą przychodzi pani Ania. Chłopiec śmieje się, kiedy pies z zaangażowaniem bieży ku niemu z aportem w pysku. Mogliby tak się bawić naprawdę długo.
Pojenie psa to też ćwiczenie o charakterze terapeutycznym. Gdy chłopiec dostanie do ręki miskę, już rozgląda się za butelką z wodą. Odkręcenie jej to również czynność, w której wykonaniu potrzebuje pomocy. A gdy się to uda, wie, że należy nalać wodę do miski. Czasami wkłada też do niej palce, aby za pomocą dotyku doświadczyć tego, jak pies pije, a innym razem obejmuje dłońmi psi pysk w tym samym celu.
Kontakt z psem przyczynił się do wyciszenia Jarka, a jednocześnie poprawił jego umiejętność koncentrowania się. Chłopiec częściej próbuje używać znaków języka migowego. Nie jest to proste dla kogoś, kto ma niesprawne dłonie. Czasem Jacek chce ułatwić sobie życie i powiedzieć coś przy pomocy rąk pani Ani. Ona jednak konsekwentnie dąży do tego, aby chłopiec podjął wysiłek pokazania, czego chce, samodzielnie, co zawsze w końcu przyjmuje do wiadomości.
Fundacja Kynoterapeutyczna „Właśnie tak!” powstała w 2004 roku. Jej celem jest upowszechnianie i prowadzenie terapii kontaktowej z udziałem psów, a przez to pomoc i rehabilitacja osób niepełnosprawnych.
Organizacja opracowała projekt standardów związanych z wykształceniem osób pracujących jako kynoterapeuci. Niestety, często jest tak, że działalnością tą zajmują się ludzie, którzy z potrzeby serca chcą pomagać. Należy sobie jednak uświadomić, że aby skutecznie i bezpiecznie prowadzić zajęcia terapeutyczne z udziałem psa, potrzebna jest ogromna wiedza z zakresu pedagogiki specjalnej. Dziecko niepełnosprawne to zbyt delikatna i wrażliwa materia, aby pracować po omacku, metodą prób i błędów. Nieumiejętne działania mogą wyrządzić więcej szkód niż korzyści. Nie sposób też udzielać się w kynoterapii bez dogłębnej znajomości swojego „narzędzia” pracy - psa. Behawiorystyka, podstawy szkolenia i zasady opieki nad czworonogiem, elementy weterynarii to tylko niektóre zagadnienia z dziedziny kynologii, które powinny być znane terapeucie. Z inicjatywy Fundacji w Bydgoszczy powstał pierwszy w Polsce państwowy kurs doskonalący w zakresie kynoterapii, który profesjonalnie przygotowuje osoby do pracy terapeutycznej z udziałem psa.
Pies terapeutyczny to wyjątkowe zwierzę. Wbrew panującej opinii fakt, że „nie gryzie” to tylko jeden, choć podstawowy, warunek. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że domowy ulubieniec na obcym gruncie, wśród nieznanych mu osób - często z powodu niepełnosprawności poruszających się nietypowo, wydających z siebie nieartykułowane dźwięki - może zachowywać się zupełnie inaczej niż w zaciszu swoich własnych czterech ścian. Pies pracujący w kynoterapii musi być łagodny, cierpliwy, odporny na stres, dobrze zsocjalizowany, pewny siebie, ale nie dominujący, lubiący kontakt z człowiekiem. Trzeba wiedzieć, jak dbać o jego kondycję psychiczną. Za bezwzględny warunek uznaje się dobry stan zdrowia potwierdzony wpisami w książeczce zdrowia. Niezbędne jest wyszkolenie psa – pies nieposłuszny, nieprzewidywalny nie może uczestniczyć w zajęciach terapeutycznych. I tu Fundacja zaproponowała zakres wymagań wobec takiego czworonoga potwierdzony zdaniem stosownego egzaminu powtarzanym co roku.
Fundacja zrzesza wykwalifikowanych kynoterapeutów i ich czworonożnych pomocników, którzy pomyślnie przeszli egzamin. Pracują oni w kilku placówkach dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnej na terenie Bydgoszczy i w okolicach. Podopiecznymi organizacji są m.in. dzieci z dysfunkcją narządu wzroku i słuchu, niepełnosprawnością intelektualną, autyzmem, niesprawnością ruchową. Niemal u każdego dziecka można stwierdzić choćby najmniejszy postęp, który można powiązać z kontaktem z psem. Oprócz tego Fundacja propaguje kynoterapię na różnego rodzaju imprezach masowych. Uczestniczy również we współpracy z policją w realizacji programu „Bezpieczny pies” mającym na celu upowszechnianie wiedzy dotyczącej właściwych zachowań wobec czworonogów.
Niedawno powstało Polskie Towarzystwo Kynoterapeutyczne, które jako organizacja ogólnopolska ma na celu opracowanie i wdrożenie kanonu oraz standardów pracy i etyki w kynoterapii.
Wielokrotnie spotkałam się ze zdziwieniem, gdy ludzie dowiadywali się o tym, że Asti to także pies terapeutyczny. Cavalier przypomina raczej pluszową maskotkę – niewielki piesek z długimi uszami, dużymi oczami patrzącymi na świat z radością i ciekawością. Swoimi umiejętnościami dorównuje jednak labradorom, a choć wprawdzie nie można się na nim położyć, to w sam raz nadaje się do wzięcia na kolana (tego z Ferą i Selmą bym nie próbowała – ważą po 30 kilogramów).
Asti jest ulubienicą Kasi. Razem z dziewczynką w zajęciach uczestniczą też Monika i Damian. Dzieci rozpoznają pieska – jest wszakże dużo mniejszy od labradorów, Kasia jako jedyna może posłużyć się wzrokiem i pokazać kolory cavalierki – biały, czarny i brązowy. Wskazuje też na kubraczek Asti i choć nie pamięta, do czego służy – Monika podpowiada, że oznacza psa grzecznego i łagodnego – proponuje, aby go zdjąć. Dzieci z tej grupy cechuje oprócz dysfunkcji narządu wzroku niepełnosprawność intelektualna i zapamiętanie jakiejś informacji, wykonanie polecenia czy sformułowanie odpowiedzi na zadane pytanie to sukces terapeutyczny.
Zabawa z psem aktywizuje dzieci i pozwala na ujście energii z psa. Asti z chęcią przynosi rzucany aport. Przedtem Kasia, Monika i Damian obejrzeli dwie zabawki – piłkę i pluszowego żółwia, musieli je nazwać, określić kształt tej pierwszej, twardość lub miękkość. Potem mała zgadywanka – którą z nich wybierze Asti? Akurat dziś miała ochotę na żółwia. Aktywność pieska wywołuje radość dzieci, śmieszy ich stukanie pazurków o podłogę. Potem przychodzi czas na intensywne ćwiczenie poznawcze uruchamiające dostępne zmysły z przewagą dotyku – rozpoznawanie części ciała czworonoga. Po kolei szukają na niewielkim ciałku zwierzęcia głowy, uszu, oczu, nosa, brzucha, łap, ogona. Kiedy jest to możliwe, pokazują swoje – jest to okazja do stwierdzenia tego, czy są podobne, czym się różnią. Nie zawsze jest to proste zadanie, ale widać, że dzieci się na nim koncentrują i zastanawiają nad odpowiedziami.
Nagrodą dla Asti za cierpliwe leżenie, a dla dzieci za pracę jest karmienie pieska. Jednak przed otrzymaniem smakołyka – Kasia przypomina, że czworonóg dostanie „psie ciasteczka” – cavalierka ma wykonać dwie komendy wydawane przez każde dziecko: „siad” i „waruj”. Dziewczynki i chłopiec przy pomocy dotyku (czy głowa pieska jest u góry czy na dole?) sprawdzają, czy zwierzę należycie się sprawiło.
Kasia trzykrotnie powtarza, że pieskowi trzeba dać wody, co też z namaszczeniem czyni. Przypominam sobie, ze dwa lata temu, kiedy dziewczynka zaczęła uczęszczać na zajęcia kynoterapii, prawie w ogóle nie była nimi zainteresowana, nie można było utrzymać jej uwagi dłużej niż parę minut, a dotykania psa odmawiała przez bardzo długi czas.
Na czym polega fenomen kynoterapii? Z natury jestem racjonalistą, więc powinnam powiedzieć, że w zasadzie nie ma w tym nic niezwykłego. Odpowiednio wyselekcjonowany i wyszkolony pies wykonuje na zajęciach polecenia swojego przewodnika. Jest zwierzęciem stadnym, więc współpraca nie jest mu obca. Nie wiem dlaczego, ale często gdy obserwuję moje czworonogi w pracy, widzę coś więcej. Czasem robią coś z własnej inicjatywy, jakby kierowały się szóstym zmysłem. W ich oczach odbijają się: ogromne skupienie, uwaga, wrażliwość, zrozumienie, oddanie, ufność. Miłość…?
Aleksandra Gabara-Dziedzianowicz
Zainteresowanym polecam strony internetowe:
www.kynoterapia.pl – Fundacja Kynoterapeutyczna „Właśnie tak!” z Bydgoszczy
www.kynoterapia.eu – Polskie Towarzystwo Kynoterapeutyczne
www.feramagna.kynoterapia.prv.pl – prywatna strona autorki tekstu
Zajęcia kynoterapii nadal się odbywają, uczestniczą w nich dzieci ze sprzężoną niepełnosprawnością, uczniowie Szkoły Podstawowej nr 53 oraz Gimnazjum nr 43 w Bydgoszczy. Cieszą się ogromnym zainteresowaniem rodziców, a także odbywających w Ośrodku praktyki studentów, ale przede wszystkim dają radość ich uczestnikom.